Dziś druga część rozmowy z Januszem Szczęśniewskim,
prezesem zarządu Śląskiego Banku Żywności
W czerwcu z dużym opóźnieniem uruchomiona została tegoroczna edycja unijnego programu FEPŻ – Fundusze Europejskie na Pomoc Żywnościową. Jest on realizowany w Polsce od prawie 20 lat, od czasu gdy staliśmy się członkiem Unii Europejskiej. Ilość środków przeznaczonych w tym czasie jednak nie rozwiązała problemu niedożywienia, nie tylko w Polsce. Dlaczego?
– W Europie i w Polsce nie brakuje żywności – podaż żywności jest bardzo duża. Widzimy to w każdej placówce handlowej. Bogata oferta, pełne półki itd. Jest za to problem z dostępem żywności do społecznych środowisk, stąd wynika problem niedożywienia. Z wielkim wstydem i zażenowaniem ocenia się że dotyka on około 20 procent ludności w UE. Żywność jest, dostęp do niej również, ale co piątego Europejczyka nie stać na jej zakup w odpowiedniej ilości i jakości.
Niedożywienie generuje istotne dla gospodarki negatywne skutki – brak rozwoju fizjologicznego, choroby, szybkie starzenie się organizmu, apatia, depresja, co rodzi wykluczenie społeczne. Konsekwencją jest szeroki obszar problemów w funkcjonowaniu państwa, bo w tych grupach społecznych nie istnieje czas aktywności zawodowej, generowane są ogromne koszty na wszelkie formy świadczeń pomocowych i zdrowotnych.
Te 20 procent to znacząca część europejskiej społeczności nieuczestnicząca aktywnie w życiu społecznym i zawodowym. Czy na taki paradoksalny stan rzeczy stać Europę i świat? W ferworze wielu problemów i zagrożeń jakby zapomniano, że warunkiem funkcjonowania każdej ludzkiej istoty, i nie tylko, w każdym miejscu na ziemi jest właściwy posiłek, zapewniający odpowiedni poziom energii warunkujący prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Bezpieczeństwo żywnościowe to nie tylko pełny brzuch – bo pełny brzuch nie znaczy zdrowe ciało – ale zapewnienie dostępu do jakościowego zbilansowanego posiłku. To jest klucz do sukcesu, do godnej humanizacji życia na ziemi.
Z drugiej strony, jak widzimy ile żywności w naszym kraju się marnuje, nasuwa się wiele wątpliwości i pytań.
– To prawda, bo mamy tutaj też do czynienia z problemem natury etycznej dość odległej od ekologicznego biznesu w tej materii. Oficjalnie w Polsce marnowanych jest około 5 milionów ton żywności, a mówi się, że dużo więcej, z czego prawie 60 procent pochodzi z gospodarstw domowych. Szokujące dane, bo to przecież niefrasobliwa niegospodarność w wydawaniu pieniędzy, których jak powszechnie się stwierdza, mamy za mało na godne życie.
W czym zatem problem?
– W braku świadomości, w braku roztropności przy zakupach, w braku właściwej motywacji poddawanej presji irracjonalnych zakupów.
W świetle zmian klimatycznych, narastających problemów ekologicznych, widocznego wielowątkowego globalnego kryzysu, powinniśmy z „dobrego konsumenta” wszelakich dóbr, stać się „dobrym obywatelem” naszej planety. Ale tak się nie dzieje.
– Zmiany klimatyczne wprowadzają chaos na świecie. Widzimy i słyszymy to niemal codziennie. Jednym z jego objawów jest jakby „niedopuszczalny” – ba, „nieakceptowalny” w XXI wieku – problem niedożywienia, dotykający także żyjące w ubóstwie środowiska społeczne. Pytanie dotyczy tylko skali – czy to 2 procent, 5 czy 20 procent populacji. Są na świecie narzędzia, pozwalające wyżywić większa populację, dostarczyć wszystkim energii i zatrzymać proces niekorzystnych zmian klimatycznych. Niesamowite jest to, że nawet przedszkolaki rozumieją problem, zaś politycy nie są w stanie.
Jak rozwiązać problem marnowania żywności, jej nadpodaży? Przecież sieci handlowe co chwilę zachęcają nas do kupowania więcej i więcej, „kup trzy, zapłać za dwa”. I nawet gdy czegoś nie potrzebujemy, i tak kupujemy na zapas, a potem… wyrzucamy.
– Niezwykłą wagę przywiązujemy do edukowania każdego środowiska, w tym biznesowego, przez aktywność społeczną, że żywność to dobro, które trzeba szanować, bo tylko wtedy będzie zakupiona i skonsumowana do końca. Rynek zareaguje elastycznie do sytuacji, adekwatnie do tego, w jakiej ilości żywność będzie nabywana i spożywana. Ważne, żeby handel nie tylko zachęcał do kupowania drugiego, trzeciego, czwartego produktu, ale zapewniał też kulturę konsumpcji.
Tu mamy biznesowy paradoks – zachęca się nas promocjami „kup więcej, kup więcej”, ale przecież nie da się zjeść czegokolwiek na zapas. Kupując towar, powinniśmy mieć przynajmniej trzy dni na jego spożycie. Niestety, nie ma takich zasad.
Klient jest decydentem swoich wydatków. Przed nami jeszcze ogromne zadania i wyzwania. Celem jest świadoma konsumpcja jakościowo-ilościowa, a to ogromne wyzwanie w walce z problemem marnowania żywności.
To jest globalny problem systemowy.
– Oczywiście, firm, które wytwarzają żywność, jest coraz więcej, brak jest już nawet kontroli nad ich liczbą i produkcją. Ogromna podaż powoduje dramatyczne zmiany środowiska. Likwidowane są tereny nieuprzemysłowione, tereny zielone, a nawet obszary chronione, by produkować żywność lub inne dobra materialne. Każdy chce pracować, zarabiać, a to, że jego towar zalega na półkach, jest wyrzucany – wydaje się, że to nie jego zmartwienie. To tak jak z pracownikiem fabryki broni, która zabija, a który cieszy się, że ma pracę i nie zamartwia się tym, do jakich celów służy jego praca. Tak funkcjonuje współczesny świat, że jeden produkuje, a drugi kupuje, że raz się jest producentem, a innym razem konsumentem. Tylko czy jest jakaś granica tego rozdwojenia jaźni, która wraca do nas w zmianach klimatycznych i nie tylko?
No dobrze, więc co robić, jak się zachowywać?
– Możemy myśleć jedynie o zmianie nastawienia, większej świadomości i potrzebie wprowadzenia nowoczesnych form udzielenia pomocy, bez szkody dla innych. Trzeba więc dążyć do zrównoważenia podaży żywności, szukać złotego środka, żeby zapewnić warunki godnego bytowania dla każdego człowieka, przy spojrzeniu szerszym, z dalece idącą troską o naszą planetę, o dobra naturalne.
Jeżeli nie będziemy dbać o każdego człowieka, o zdrową glebę, o czyste rzeki i morza, to kolejne pokolenia będą oglądać je tylko na zdjęciach. Jeżeli zdegenerujemy planetę, będziemy zapewne zmuszeni przenieść się gdzie indziej, może na Księżyc albo i na Marsa.
Paradoksalnie, gdyby zlikwidować na świecie problem głodu i niedożywienia, takie instytucje jak banki żywności byłyby niepotrzebne, straciłyby rację bytu…
– Na razie zadań nam nie brakuje – będziemy mieli zajęcie przez najbliższe X lat. Ponad 54 lat temu, 22 kwietnia 1970 roku, amerykańscy ekolodzy ogłosili idee „Dnia Ziemi”, to teraz największe święto ekologiczne obchodzone w ponad 190 krajach na naszej planecie. W pewnym sensie niekorzystne zmiany klimatyczne to dla nas ludzi, szansa i wyzwanie, aby rozwinąć się, dorosnąć jako gatunek do współczesności.
Jest takie powiedzenie „ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie”. Jest zawsze aktualne?
– Wyzwań jest wiele. Walka z problemem niedopuszczalnego marnowania żywności, z jej racjonalnym wykorzystaniem w rozwiązywaniu problemów niedożywienia, jest istotnym elementem proekologiczno-społecznym, istotnym dla naszej planety wyzwaniem współczesnego świata. Ważne w tym jest, żeby poprzez obligatoryjną partnerską współpracę odpowiedzialnych instytucji państwowych i samorządowych z NGO udzielana pomoc była sensowna, jakościowo-ilościowa, aby była skierowana do ludzi naprawdę potrzebujących, żeby procedury i zasady były proste i sprawne, sprawiedliwe i racjonalne.
Dziękuję za rozmowę!